Pytanie, czy coś jest dozwolone czy też nie wiąże się często z ryzykiem. Przekonał się o tym wiedeński przedsiębiorca Andreas Pohlodek, który myślał o zamontowaniu do swego samochodu, zgodnego z ochroną danych osobowych, wariantu kamerki wideo, przydatnej dla wyjaśniania przebiegu wypadków drogowych. Federalny Sąd Administracyjny sklasyfikował również taką wersję tzw. dashcam, jako zabronione monitorowanie kamerą video.
„Black Boxer” montowany jest za przednią i przed tylną szybą do filmowania podczas jazdy samochodu. Dane każdorazowo przemijających 60 sekund są stale zapisywane na nowo, pozostając w kamerze zakodowane i nieczytelne dla użytkownika. Obok materiału filmowego, utrzymywanego świadomie w niskiej rozdzielczości, określana jest też każdorazowo lokalizacja GPS. Dopiero wówczas, gdy kamera zostanie wstrząśnięta na skutek wypadku albo użytkownik naciśnie przycisk SOS odkodowuje ona zabezpieczenia obrazy nagrane minutę przed oraz 30 sekund po zdarzeniu przesyłając je na czytelną kartę pamięci.
Przedsiębiorca Andreas Pohlodek zwrócił się o poradę w sprawie takiego systemu do eksperta ds. danych osobowych i jednocześnie adwokata Rainera Knyrima. Chciał on rozwiać wszystkie wątpliwości, do czego skłoniła go obowiązujące wówczas (2012 r.) postanowienie komisji ochrony danych, zabraniające używania dashcams. Powszechnie stosowane modele kamer sprzedawane w specjalistycznych sklepach, nagrywały całymi dniami ujęcia w wyższej jakości obrazu. Mając na uwadze zasadniczo różniące się charakterem zastosowanie urządzenia, Pohlodek zwrócił się do Urzędu Ochrony Danych w celu uzyskania zezwolenia na użycie kamery w swoim pojeździe. Adwokat Knyrim argumentował to następująco: „Nie ma możliwości każdorazowego odczytania danych, kiedy nie zdarzy się wypadek. Dlatego też, naszym zdaniem, z prawniczego punktu widzenia nie ma tu miejsce przetwarzanie danych, ponieważ nigdy człowiek nie ma do nich dostępu.”